sobota, 15 sierpnia 2009

Echo z gór







Jestem w domu, nie powiem, że nareszcie, bo żal było wyjeżdżać i żal jest nadal. Miejsca, zmęczenia wędrowaniem, ludzi z którymi alkohol smakował jeszcze lepiej i śpiewu; bo nic tak nie koi fizycznego wyczerpania jak wieczór z piwem i gitarą.
Góry z całą pewnością uczą pokory. Człowiek wobec gór jest nagi - wszystkie słabości są widoczne jak na dłoni, tak samo zalety nigdy nie są zaletami wyraźniej niż tam.
Była z nami Ania, Ania Bez Ręki, która zaimponowała mi determinacją, chociaż sama pewnie czułaby się lekko zakłopotana czytając to, bo dla Niej to nic nadzwyczajnego wspinać się po ścianie z łańcuchami, do pomocy mając tylko jedną rękę.
Ale Ania mi powiedziała, że to nie chodzi o to, żeby się nie bać. Trzeba się bać i iść, więc w trudnych momentach przypominałam sobie słowa: bać się i iść.
Pokonywanie słabości ma coś z otwierania kolejnych drzwi do siebie, kiedy już się wydaje, że nie ma innych, nagle pojawiają się następne. Jak rosyjska matrioszka, tylko ilość warstw nie ma końca. Wspinanie się to nieustanna walka ze strachem. Bać się i iść.
Wszystkie podróże, także te wzwyż - mają chyba w sobie coś z powrotu do dziecięcej pierwotności, bo nawet ten widok oglądany kilkanaście razy za każdym zachwyca. Wystarczą inne światło, deszcz, mgła czy dojrzalsi my. Całe życie to jakby pogoń za pierwszym wrażeniem, ta podróż nie ustaje nigdy.
Czasami odnoszę wrażenie, iż góry śmieją się z człowieka, który u kresu sił dociera do szczytu. One bez wysiłku, po prostu trwają, a człowiek, żeby być sobą musi się natrudzić - upaść, wstać i iść dalej. Ku własnej sile i pomimo całkowitego niewzruszenia skał.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Piekne zdjecia,też kocham góry,a zwłaszcza Tatry.Aż mi się łezka w oku zakreciła:)DS

Anonimowy pisze...

Piekne zdjęcia.KarenC