Witajcie Kochani,
przepraszam za moją nieobecność i dziękuję, że wciąż TU jesteście.
Musiałam nieco oddalić się od tego miejsca, bo za dużo mi przypominało... , ale wkrótce wrócę, to Wam obiecuję, tutaj, albo zaproszę Was do nowego miejsca.
W każdym razie jestem i pamiętam o Was.
Emmo, Macieju, Czarodziejko - Wam szczególnie dziękuję za pamięć.
Cały czas piszę, ale trochę na uboczu...
Pozdrawiam Was gorąco i ściskam.
wszelkie skojarzenia - zdarzeń, miejsc, osób - z rzeczywistymi, są jak najbardziej uzasadnione
czwartek, 22 lipca 2010
sobota, 3 kwietnia 2010
Życzenia
Wszystkim Obserwującym mojego bloga oraz Zaglądającym życzę spokojnych, rodzinnych i radosnych świąt, odpoczynku oraz zatrzymania się nad tym co ważne, a co być może umyka w codziennej krzątaninie. Cieszcie się i świętujcie!
Fot. www. maluchy.pl
Fot. www. maluchy.pl
niedziela, 21 marca 2010
Pełnia II
nie będzie już niczyj z kominem wygasłym
i otworzą się okna na raczkujące ogrody
drzewa nie wydobyte z korzeni
lecz już pulsujące
pestka zawierająca kształt dojrzałego owocu
co jeszcze w zalążku a już toczy go ziemia
wiatr zdmuchnie namiot zwany dawnym życiem
które pojedyncze tak że nie pamiętam
już przy wspólnym stole wreszcie naprzeciwko
paruje herbata z krążkiem słońca w szklance
ostrożnie nas mijam żeby nie poruszyć
zostawiam drzwi otwarte
niech nikt nie puka
Fot. Jascha Hoste
piątek, 12 marca 2010
Pełnia
ledwie głos wskoczył na pięciolinię
zdania rozsypały się jak pośpiesznie zerwany naszyjnik
symetria ciętych równo słów
i rozwlekłej opowieści
nie mogły wydać owocu
nawet pomalowane usta
zdemaskowały ignorancję dla mody
źle skrojony uśmiech
atrapa Versace
nasze czasowniki
łączyły się trybem warunkowym
zabrakło spójników
i poprawnej odmiany czasu przyszłego
puste miejsce po perłach
pragnienie nowiu by stał się pełnią
Grafika: Wersalka, Pełnia (www.digart.pl)
niedziela, 7 marca 2010
Niebo
o dziwo niebo pachniało ziemią
Ty pochylony nad klawiaturą
przeterminowanej Nokii
wysyłasz śpieszne słowa od których cierpną palce
(te same które wcześniej zaplątały się w kieszeni płaszcza
nim zegarek zjechał po linii nadgarstka)
a potem spojrzałeś na mnie
oczami rozbitka który w oddali zobaczył maszt
nawet jeśli zawróci
końcówki nerwów i tak miały ucztę
podglądam nas przez dziurkę od klucza
niebo zwęża się ciemnieje
aż w końcu znika zupełnie
potykając się o Ciebie znów rozsypuję
plany rachunki brudnopisy
Grafika: SanTro (www.digart.pl)
Ty pochylony nad klawiaturą
przeterminowanej Nokii
wysyłasz śpieszne słowa od których cierpną palce
(te same które wcześniej zaplątały się w kieszeni płaszcza
nim zegarek zjechał po linii nadgarstka)
a potem spojrzałeś na mnie
oczami rozbitka który w oddali zobaczył maszt
nawet jeśli zawróci
końcówki nerwów i tak miały ucztę
podglądam nas przez dziurkę od klucza
niebo zwęża się ciemnieje
aż w końcu znika zupełnie
potykając się o Ciebie znów rozsypuję
plany rachunki brudnopisy
Grafika: SanTro (www.digart.pl)
Wspomnienie
Ach śpij Kochanie, śpij,
dość się już nakołysałaś,
teraz znowu będziesz mała.
Pan Bóg kupi Ci kokardę,
uszykuje Ci mansardę,
w kalendarzu grzechy zmaże,
poda Ci ostatnią plażę,
jutro już...
Agnieszka Osiecka (09.10.1936-07.03.1997)
dość się już nakołysałaś,
teraz znowu będziesz mała.
Pan Bóg kupi Ci kokardę,
uszykuje Ci mansardę,
w kalendarzu grzechy zmaże,
poda Ci ostatnią plażę,
jutro już...
Agnieszka Osiecka (09.10.1936-07.03.1997)
wtorek, 2 marca 2010
Tajemnica
tajemnica się rozlała
obrus
przygotowany na niedzielę
dał wstydliwą plamę
chude drzewa odmówiły alibi
a podmiot liryczny może Cię co najwyżej
rozśmieszyć
ze wszystkich dostępnych słów
wybraliśmy milczenie
czasami interpunkcyjnie wdarł się uśmiech
okraszony żarem policzków
byliśmy wówczas jak dzieci na kolanach Mikołaja
wykupujące wierszykiem fanty
czuję się nieswojo
że jako pierwszą zobaczyłeś mnie nagą
mimo wszystko
mogę Cię jeszcze zaskoczyć
Rys.: DUBLJU (www.digart.pl)
środa, 24 lutego 2010
Znikanie
czekanie było wspinaniem się po tęczy
minuty tężały
nawijane na palec wskazujący
potem chciałam Cię chwycić za nadgarstek
który szczelnie ukryłeś w rękawie kurtki
pamiętam tylko że padał deszcz
a moje źrenice odprowadziły Cię do granicy okna
aż tam gdzie zaczyna się ściana
kurtka czarna z dużymi kieszeniami
pewnie lubisz wkładać do nich dłonie
ślady natychmiast wsiąkały w chodnik
jakbyś ledwie go dotknął
stało się najmocniej
kiedy prawa noga zniknęła na dobre za pobliskim dachem
perspektywa znikania
Chagall który sfrunął na ziemię
Obraz: Gertrude Kasebier
minuty tężały
nawijane na palec wskazujący
potem chciałam Cię chwycić za nadgarstek
który szczelnie ukryłeś w rękawie kurtki
pamiętam tylko że padał deszcz
a moje źrenice odprowadziły Cię do granicy okna
aż tam gdzie zaczyna się ściana
kurtka czarna z dużymi kieszeniami
pewnie lubisz wkładać do nich dłonie
ślady natychmiast wsiąkały w chodnik
jakbyś ledwie go dotknął
stało się najmocniej
kiedy prawa noga zniknęła na dobre za pobliskim dachem
perspektywa znikania
Chagall który sfrunął na ziemię
Obraz: Gertrude Kasebier
środa, 17 lutego 2010
Jabłko
jabłko pękło na pół
pewnie kiedyś vis a vis
na boisku szkolnym
o włos w autobusie
może to z Twojego powodu
zabrakło w sklepie lodów wiśniowych
a ono dopiero poczerwieniało
zmarszczoną brwią zorzy
nad osobnymi imionami bez twarzy
jak wiele kryje pestka
choć tak łatwo ją zlekceważyć
i stał się głos zapach
i tęsknota którą łatwo objąć
chociaż wcale się nie chce
Fot. Tomasz Zalewski
środa, 10 lutego 2010
Bajka mydlana
w szkolnym wypracowaniu na temat przyszłości
było inaczej
bajka mydlana
na długim wydechu chłopca po trzydziestce
próbuje wzlecieć
bajce śni się gęsta trawa
uginająca się pod brzuchami krów
w środku tłustego lata
śni się Rubens oblizujący palce po deserze
i odważniki na kościstej wadze
znów jest w środku piaskownicy
i przytrzymuje szalową huśtawkę z bratem w chmurach
brat jest filozofem
nigdy nie zachwiał gwiaździstym niebem
piaskownica jest żółta i pachnie mlekiem
jakby nigdy z niej nie wychodził
bajka się kurczy
wsiąka w anemiczne ciało
chłopiec odchodzi odpluwając pianę z płuc
Obraz: Bańka mydlana, Jean-Baptiste Siméon Chardin
środa, 3 lutego 2010
Lustro
widzisz nie było nawet blizny
a ty myślałeś że chociaż świat się zawaha
zaskrzypi ogrodowa furtka
ziewnie skowronek wybudzony z gniazda
a tutaj cisza deszczowej Juraty
serce nie biegnie do każdych drzwi
na byle dzwonek który odróżniam od alarmu
zostawiłeś szalik ale już wystygł
nawet zapomniałam o zaciągniętej czerwieni
rozbieganej przędzy
chmury uciekły
zbiera się na słońce
znowu wychodzę bez płaszcza
mogłabym zostawić też skórę
zerwać jak nasturcję
dziewczynka z zapałkami sprzedaje baloniki
dostaję za darmo może przypominam jej siebie za kilkanaście lat
w napotkanym lustrze
latawiec unosi kobietę zaprzęgniętą w warkocze
nasturcje już przekwitły
jutro dowiecie się co było dalej mówi Szecherezada
i zamyka lustro strzepując z okładki resztki słów
Obraz: Szela (http://www.digart.pl/praca/544247/kobieta_z_lustrem.html)
poniedziałek, 1 lutego 2010
Pociąg
Przez całą drogę szedł z nami księżyc
Aż nogi wciśnięte pod fotel bolały że on tak
Na piechotę
Dziewczyna naprzeciwko zatopiona w "Joy"
Joy to przyjemność więc się uśmiecha
Rozsypując iskierki pudru
Przemija moda na fiolet łap okazje Lady Gaga
Ga-ga dziecko przywarte do kolan pani w kapeluszu
Maluje na szybie bałwana
Ga-ga przedrzeźniają koła
- Zostaw to w pociągach zawsze jest pełno zarazków
Przezroczysty rysunek brunatnieje
- Zobacz bałwan już się zaraził
Chłopak w za długim szaliku
Na ostatnim oddechu ogląda najnowsze schorzenia
Przypadki Dr House'a
Więc dżuma nadal może się zdarzyć
Ale teraz już wie co to Yersinia pestis
Dziecko zagląda na znieruchomiały z napięcia ekran
Może kuśtykający Mag wyleczyłby bałwana
Który ledwo widoczną strużką ucieka przed diagnozą
Księżyc nadal w rogu okna
Traci krzepę staruszek
A do rana przecież długa droga
Fot. www.wp.pl
piątek, 29 stycznia 2010
Przed podróżą
Wybywam na Śląsk.
Jadę do Przyjaciółki, porozmawiać, pośmiać się, pobyć.
Życzę Wam Wszyskim spokojnego i udanego weekendu.
Do niedzieli!
Jadę do Przyjaciółki, porozmawiać, pośmiać się, pobyć.
Życzę Wam Wszyskim spokojnego i udanego weekendu.
Do niedzieli!
środa, 27 stycznia 2010
Rachunki
Ludziom którzy władają piórem
(W mniej lub bardziej udany sposób)
Nie należy powierzać sporządzania
Zestawień sprawozdań raportów
Na nic podpieranie się podmiotem lirycznym
Zasłanianie metaforą
Nawet dobra pointa nie załatwia sprawy
Myśli wylewają się za marginesy porządku
Ręka przyzwyczajona do ważenia słów
Słabnie przy najlżejszych cyfrach
Pączkująca tabela
Kaszle utajoną fantazją
Trzeba będzie długo czekać na wyniki
Pielęgniarka w niebieskiej bieli
Z uśmiechem podaje dwie kapsułki na sen
Fot. NBPortal.pl
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Janek
Lubił nietypowe słowa
Jak gdyby ze słownika synonimów
Wybierał przedostatni wyraz
Wojnę nazywał inwazją
Deszcz spolszczał do regeniku
A kubek talerz nóż były rynsztunkiem
Niezbędne uzbrojenie na dzień
Nawet koło jego domu rosły tylko przylaszczki
I lwie paszcze
Posadzone równolegle na onomatopeicznych grządkach
Jakby zwykła stokrotka naruszała ustalony porządek
Mimo iż Bellis przywołuje piękno
Pospolitość była jak grzech
Plama na wyprasowanym kołnierzyku
O której długo przypominały pręgi na dziecięcym ciele
Tylko koniec świata nastał zwyczajnie
(przeprawa przez sen gdzie rzeki składają się tylko z odpływów)
Jak przekręcenie kluczyka w stacyjce
Gdy świeżo naoliwiony zamek
I ta pewność że zdąży się na czas
Fot. Michał Magdziak, tyt. "Tato"
Jak gdyby ze słownika synonimów
Wybierał przedostatni wyraz
Wojnę nazywał inwazją
Deszcz spolszczał do regeniku
A kubek talerz nóż były rynsztunkiem
Niezbędne uzbrojenie na dzień
Nawet koło jego domu rosły tylko przylaszczki
I lwie paszcze
Posadzone równolegle na onomatopeicznych grządkach
Jakby zwykła stokrotka naruszała ustalony porządek
Mimo iż Bellis przywołuje piękno
Pospolitość była jak grzech
Plama na wyprasowanym kołnierzyku
O której długo przypominały pręgi na dziecięcym ciele
Tylko koniec świata nastał zwyczajnie
(przeprawa przez sen gdzie rzeki składają się tylko z odpływów)
Jak przekręcenie kluczyka w stacyjce
Gdy świeżo naoliwiony zamek
I ta pewność że zdąży się na czas
Fot. Michał Magdziak, tyt. "Tato"
piątek, 22 stycznia 2010
Dzień Dziadka
Złapany w pajęczą sieć
Chudy jak ważka
Zaparza herbatę w kubku ocalałym z Auschwitz
Glina bez domieszek pęka
Dłonie które dojrzewały w ziemi
Powoli wracają do źródła
Nie pamięta że wczoraj odwiedził go sąsiad
Ale rozpoznaje wszystkie kolory
Na czarno-białych pocztówkach z dawnego świata
Leniwe słońce wspiera się o framugę okna
Ono też posiwiało
Wieczorem kolana obrosną wnukami
Drobna postać zniknie w rubensowskiej perspektywie
Różanych policzków
I znów popłynie opowieść o wojnie królewnie i siedmiu rzekach
Które dawno przebyte
Ale nikt przecież nie musi wiedzieć że to tak blisko
Fot. Magda K. (bts.fotolog.pl)
wtorek, 19 stycznia 2010
Pływaj
Kiedy byłam mała
Ojciec wnosił mnie na barana do wody
Morze ciepłe i miękkie
Skrapiało chude stopy by szybciej rosły
Wtedy ojciec zrzucał mnie z ramion
Jak plecak po długiej podróży
- Teraz pływaj
I płynęłam
Papierowa łódka wycięta z najczystszej bieli
Origami z człowieka
Potem morze się kurczyło
Opadało
Jakby było liściem wykrzyczanym przez jesień
Dzisiaj znajomy głos
Woła przez ulicę
Więc biegnę jak kiedyś wyrzucając w górę ręce
Po piasku przemienionym w sól
Żadnego cudu nie było
Żółte kalosze rozchlapują kałużę
Miejscowy cyklop łypie dużym brudnym okiem
- Pływaj
Fot. http://farm4.static.flickr.com
sobota, 16 stycznia 2010
Tamburyn
W ciemności sufit
Pozostaje wciąż biały
Ścigają się na nim ślady pochodni
Powracających do domów
Czasami na sygnale przejedzie
Chwilowe wzruszenie
Wtedy najbardziej
Lubię podglądać latarnie
Które okienna szyba mnoży
W chudą armię strażników nocy
Zasadzony przed godziną chmiel
Kiełkuje kwiatem najczystszej radości
Nie jestem śpiąca
Tamburyn nieprzerwanie odmierza
Przypadki
Stare filmy
Głodny plan jutra
Głuche latarnie
Ustawiają w szeregu
Bezdomnych bywalców ulicy
W których wciąż tańczy dzieńObraz: John William Godward
piątek, 15 stycznia 2010
Jedno pytanie
Właśnie wróciłam ze spotkania z Szymonem Hołownią*, bardzo udanego, bo od dawna ten człowiek mnie intrygował i fascynował intelektem oraz konsekwencją zdobywania wiedzy. Można go nie lubić, nie słuchać, ale ani jednego, ani drugiego nie da się mu odmówić. Trochę się obawiałam, jako osoba, której religia sprowadza się do akceptacji świata, takim jakim jest i byciu dobrym, w miarę możliwości i po prostu. Wynika to z pewnością z lenistwa, powiązanego z brakiem umiejętności skupienia nad danym problemem i studiowania do bólu świadomości (co bynajmniej nie jest powodem do chwały), ale zdaję sobie sprawę, że jak w piosence Ewy Błaszczyk "sama zapłacę za to wszystko, za piękno i głupotę ludzką, za tę na cudze jabłka chęć". I właśnie o świadomość tutaj chodzi, o przemyślenia, "zdrowe" chrześcijaństwo, będące opowieścią o integralności człowieka i coś, co mnie ujęło najbardziej, iż chrześcijaństwo w konsekwencji prowadzi do odnalezienia siebie i życiu w zgodzie z samym sobą. A do wszystkiego można dojść tylko i wyłącznie poprzez rozmowę, co dla mnie jest oczywiste. Ale właśnie, takie wnioski wymagają przebycia długiej drogi, nawiązywania relacji, oczytania i przede wszystkim - głodu wiedzy. Nie jestem przekonana, czy te, podane w postaci gotowej, refleksje mogą przekonać ludzi, którzy nigdy głęboko nie dumali nad sensem wiary. I tutaj zrodziło się moje pytanie, poprzedzone zresztą informacjami o niewielkim oczytaniu naszego społeczeństwa i pytaniami z sali, gdzie można było dowiedzieć się naprawdę dużo, a pytania kręciły się wokół Małgorzaty Foremniak, czy zarzutów o radosne podejście do religii, nad którą należy się przecież pochylać i umartwiać. I wobec tego czy za kilka lat nie będzie sytuacji w której pan Hołownia najzwyczajniej w świecie nie będzie miał do kogo mówić, że jego rozwój wpędzi go w pułapkę intelektu, gdzie chęć podzielenia się refleksjami spotka się z totalną obojętnością i niezrozumieniem. I wówczas jedyną szansą na zbawienie będzie belgijski znak drogowy z informacją "koniec ronda". Pytanie nie ma jednak podtekstu - aby się poddać, wynika z czystej ciekawości. Cena myślenia leci na łeb na szyję, więc sama zmagam się z odpowiedzią i nie wiem, wiem natomiast, że przeczytam "Monopol na zbawienie", na dobry początek pracy nad sobą.
_____________________________
* Spotkanie z Szymonem Hołownią odbyło się 15.01 w opolskiej drukarni Opolgraf w ramach cyklu spotkań "Fabryka Inspiracji".
_____________________________
* Spotkanie z Szymonem Hołownią odbyło się 15.01 w opolskiej drukarni Opolgraf w ramach cyklu spotkań "Fabryka Inspiracji".
niedziela, 10 stycznia 2010
Samotność
K.
Właściwie wszystko w tym temacie
Powiedziano
Każdy początek zatem banalny
A każda pointa oczywista
A jednak w swym dopowiedzeniu
To najciemniejsza tajemnica
O mojej wiedzą tylko
Ostygłe ramiona
I dodatkowa poduszka
Z zabliźnionym wgnieceniem
Po krótkiej wojnie
I niech tak zostanie
Fot. www.gryonline.pl
piątek, 8 stycznia 2010
Zmiana
A kiedy się wybudził
W niespieszności południa
Właśnie zmieniało skórę
Jeszcze pod stopą zaszeleścił klon
I zakołysała się czerwień
Uwięziona w sieci babiego lata
Dobrze że nikt nie widział
Złapane na gorącym uczynku
Pewnie czmychnęłoby za
Najbliższą chmurę
A tak wszystko dopięte na ostatni
Guzik sukni
Która doczekała się premiery
Reżyser niepostrzeżenie
Zbiera ze sceny przedwczorajszy kostium
Wybieg w styczeń
Dzieje się
Już
Fot. Joanna Szelewa (Komorowska)
W niespieszności południa
Właśnie zmieniało skórę
Jeszcze pod stopą zaszeleścił klon
I zakołysała się czerwień
Uwięziona w sieci babiego lata
Dobrze że nikt nie widział
Złapane na gorącym uczynku
Pewnie czmychnęłoby za
Najbliższą chmurę
A tak wszystko dopięte na ostatni
Guzik sukni
Która doczekała się premiery
Reżyser niepostrzeżenie
Zbiera ze sceny przedwczorajszy kostium
Wybieg w styczeń
Dzieje się
Już
Fot. Joanna Szelewa (Komorowska)
niedziela, 3 stycznia 2010
Pierwszy śnieg
Chłopiec o poziomkowych policzkach
Wbiega radośnie w pierwszy dzień
Zimy
Tuż za chłopcem na chropawej skórze chodnika
Podskakują sanki
Prezent urodzinowy
O rozpoczętym właśnie terminie ważności
Drewniana rączka coraz głębiej chowa się
W różowych dłoniach
Nogi niosą szybciej i szybciej
Zdyszaną niecierpliwość
Nawet zagubiona czapka
Macha z oddali uśmiechniętym pomponem
Jest i góra
Dokładnie tysiąc sto piętnaście kroków
I trzy potknięcia od domu
Teraz trzeba tylko poczekać
Na pierwszy śnieg
Źrenice łapczywie świdrują niebo
Po lakierowanych przęsłach sanek
Z impetem zjeżdża słońce
Fot. www.styldrew.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)