poniedziałek, 6 lipca 2009

A może byśmy tak, najmilszy, wpadli na dzień do...Sandomierza?


Droga do Sandomierza, to podróż przez małe miasteczka przeplatane dużymi fragmentami zieleni, przekładanymi na przemian, wyblakłymi na słońcu, polami. Typowy polski krajobraz. Wiele miejscowości zatrzymało się kilkanaście lat wstecz, niektóre może więcej. Świadczą o tym osadzone w kurzu ulicznym GS-y i mleczarnie z dawnymi szyldami. Tylko gdzieniegdzie Cyfrowe Studio Fotograficzne, jak kolorowe zdjęcie zaplątane w czarno-białym albumie. Gawrony krążą nad ściętymi lipcowym upałem kłosami zbóż, z których lada moment wysypie się ziarno. Powietrze jak miód, w którym bezpiecznie tkwią półsenne owady. Letni spokój zwykle nie wróży katastrofy. Ludzie na polach przerzucają snopy siana. Dla nich czas się zatrzymał, albo inaczej - zatoczył koło osadzając bezpiecznie w porze zbiorów.
Sam Sandomierz niezwykle urokliwy. Skromne, nieduże miasto z Wielką Historią po prawej stronie. Przypominają o niej mury obronne, zamki i inne pozostałości po czasach, co do których musimy wierzyć, że były. Niskie zabudowania, zachowana stara architektura sprawiają, że człowiek czuje się tu bezpiecznie i łagodnie zanurza się w przeszłość. A tej więcej niż teraźniejszości. Miasto opasuje prawostronnie Wisła, która przylega dokładnie do granic i osadza całość w spokojnej niszy. Podobno układ Sandomierza nie zmienił się od czasów średniowiecznych, tym bardziej miło, że istnieją jeszcze zakątki, gdzie człowiek nie poprzestawiał wszystkiego, tylko i wyłącznie dla odmiennego poczucia estetyki. Zachwycają królestwa przyrody, jak Wąwóz Królowej Jadwigi z dębem rosnącym korzeniami w niebo i zielenią, która otacza i zamyka w sobie wędrujących; czy Góry Pieprzowe aż proszące się o wizytę.
Stare kamienice, poustawiane równo wzdłuż wąskich uliczek, sprawiają, że miasto wygląda z góry jak zbudowane z klocków w starym stylu. Mała zapomniana szkatułka, która po otwarciu wysypuje skarby schowane dawno, dawno temu, czekające na właściwego odkrywcę.

2 komentarze:

Kajetek pisze...

Niepokoi mnie zapach jesieni wczesnym latem, czasem, gdy poranek zimny i deszczowy czuć go bardzo wyraźnie, brutalnie wkrada się w kalendarz w nieswoim czasie i przypomina o ubywających dniach. W rewanżu daje nam zapach wiosny gdy za oknem wciąż plucha bez końca. Tak zapach potrafi zagrać na najczulszej strunie.

Anonimowy pisze...

Z Sandomierzem to tez mam wspomnienia,ale o tym przy piwie.DS