czwartek, 23 lipca 2009

"To już końcóweczka..."

Tym razem o filmie "Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta.
Film trudny, nie w sensie treści, ale przekazu, gdyż obnaża starość w sposób bezwzględny. W Domu Aktora Weterana w Skolimowie, gdzie rytm wyznaczają przyjeżdżające i odjeżdżające karetki, pojawia się nowy mieszkaniec - Jerzy (Jan Nowicki), który próbuje walczyć o godność swoją i pozostałych pensjonariuszy. Dla mnie całość była dramatycznym pytaniem, czy można uniknąć odbioru siebie - starego człowieka jako karykatury tego, kim się było w młodości. Tutaj w grę wchodzą dwie perspektywy - życiowa i sceniczna, bo w końcu mamy do czynienia z aktorami, a ten zawód warunkuje istnienie widza. I tu właśnie pojawia się problem, jak pokonać fizyczność, a co za tym idzie niedołężność i ukazać swoją wielkość, która przecież jest. I kto potrafi świadczyć lepiej o swojej wartości niż sam człowiek. Dobry aktor na zawsze pozostaje dobrym aktorem, tylko z czasem może to przestać być dostrzegalne, bo uwagę odwraca ciało, które zaczyna wymykać się "właścicielowi" spod kontroli. To sedno fabuły. I odpowiedź na zadane pytanie najtrudniejsza z możliwych.
Bardzo podobało mi się oparcie akcji na antynomiach, młodość-starość oraz wielka sztuka i miałka "sztuka"współczesna (której symbolem są chociażby tatuaże, jakie nosi jeden z pracowników Domu Aktora). I tutaj istotne słowa wypowiadane przez Jerzego - "dzisiaj być aktorem to wstyd", tym dziwniejsze, że mówi je człowiek, który usiłuje biec za tą młodością (i tym samym współczesną kulturą) co sił i bardzo ważny moment na scenie, kiedy dociera do niego, że do tego nowego świata już nie należy. Kult młodości istnieje także w Domu, gdyż aktorzy otaczają się zdjęciami upamiętniającymi ich wizerunki z czasów świetności, żyją wspomnieniami , gdyż przyszłość jest niepewna, a teraźniejszość wlecze się jak letnie popołudnie.
Jerzy stara się przekonać swoich współtowarzyszy, iż "aktor zaczyna się wtedy, gdy się kończy" i zarządza wspólne wystawienie "Fausta"w pobliskim więzieniu. Do dyspozycji ma fantastyczny materiał w postaci chociażby Niny Andrycz czy Ireny Kwiatkowskiej, które w "Jeszcze nie wieczór" grały same siebie. Nie bez znaczenia są też role: Barbary (Danuta Szaflarska), Róży (Beata Tyszkiewicz) czy Nostradamusa (Roman Kłosowski). Przedstawienie zostaje okupione dużym upokorzeniem, ale chyba jeszcze większym wysiłkiem, a finał...finał niech każdy oceni swoją miarą, którą w przypadku takiego tematu należy dobierać bardzo skrupulatnie. Za podpowiedź niech posłuży przewrotny jednak tytuł filmu.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jak mnie dawno tu nie było, a tu tyle do nadrabiania,hehe.Bardzo chciałam ten film zobaczyć, jak piszesz to chce jeszcze bardziej.Pozdrowienia.magda.

Anonimowy pisze...

W jakim celu opisujesz ten film, kiedy i tak każdy kto chce go obejrzeć wie o czym jest.

Małgorzata pisze...

Wydaje mi się, że oprócz opisu zamieściłam kilka wniosków na zasadzie - czy warto. Poza tym są Ci, którzy o tym filmie nie wiedzą lub nie zobaczą przynajmniej w najbliższym czasie. Dla tych właśnie opisuję i trochę dla siebie, bo łatwiej mi się trawi film jak o nim napiszę:)