sobota, 28 listopada 2009

Dwie pomarańcze


Było prawie jak w bajce

Król się rodził
Na odludnym ołtarzu górskiego kościółka

Kolorowe postacie
Cesarskim cięciem scyzoryka
Zaludniły zimowy wieczór

Tuż za oknem
Wtulając dłonie w chustę
Szecherezada odchodziła w tę jedną noc
Domkniętej opowieści

Nikt nie zauważył że stało się już

Na szklanym ekranie nie tańczyła
Pierwsza gwiazdka
Więc starym zwyczajem zadzieraliśmy głowy
Oddechami rozhuśtując firankę

Wtedy ojciec przyniósł dwie pomarańcze
Dla niego Bóg się rodził
Już czterdzieści razy
Mimo to biegł

- To dla dzieci - powiedział
Zabawki w tym roku rosły za
Wysoko

Matka zdjęła z choinki
Całodniowe zniecierpliwienie
I zaprosiła do stołu

Dwie pomarańcze
Zza szyby przedwojennego sekretarzyka
"Mirra"
Rozrzedzały półmrok
Soczystym zapachem Tajemnicy

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Sądzę, że żaden komentarz nie "odda" myśli towarzyszących czytaniu Twojego wiersza - a ostatnia strofa to majstersztyk zapisanych odczuć Tamtego Wieczoru.
Więc może nieudolnie, nieudolniej odpowiem tak:

Wigilia II

Wszystkie biedy roku
białym przykryte obrusem

Pod nim siano
na nim
o jedno nakrycie więcej

Czekamy . . .
. . . na Boga

Marek

Holden JAREK Cyprian pisze...

...ROBI SIĘ NASTROJOWO
nawet u "tej" zmęczonej kobiety....
serdeczności M.

Anonimowy pisze...

Małgorzato,
jak zwykle pięknie :-)

Latarnik pisze...

Nie odpowiem wierszem... Pamiętam podobne pomarańcze i pierwsze święta z kolorym telewizorem :)
Teraz jedno i drugie w zasięgu ręki i dzieci będą miały wspomnienia.

Kajetek pisze...

Ajaj, pięknie :)
Jestem znów, obiecuję szybkie nadrobienie zaległości w lekturze i przy okazji gorące pozdrowienia dla autorki.

Anka W. pisze...

Zgadzam się. Refleksyjno-pięknie.
I prawie Świętami zapachniało.

Małgorzata pisze...

Dziękuje Wam Kochani:)
Marku, piękny wiersz, jak zawsze.
Kajkop - bardzo mi miło i też pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Dzieki za ciekawe informacje