niedziela, 3 maja 2009

Mała Elf


Nie wiem dlaczego zwróciłam na Nią uwagę. Zwykle nie interesują mnie ludzie porządni tzw. przykładni obywatele. Niepalący, niepijący, nie udzielający się towarzysko i jeszcze kilka razy nie - zdecydowane nie.Natomiast chadzający na operetki i koncerty chórów, w dodatku niemieckich, nie interesują mnie wcale. Ona łączyła jedno i drugie, w nienaganny sobie sposób. Ale polubiłam ją od razu. Zanim została mi przedstawiona, zanim ja zostałam jej przedstawiona, zanim nawet spotkałyśmy się w jednej linii na korytarzu. I co mi się zdarza rzadko, a właściwie nie wiem czy się zdarzyło kiedykolwiek - otrzymała ode mnie największą dawkę sympatii, jaką jestem w stanie z siebie wykrzesać. A to nie jest łatwe, gdyż zwykle do ludzi podchodzę z podejrzliwością, a nie chęcią budowania więzi. Skojarzyła mi się z elfem, dlatego od razu nazwałam ją sobie Małą Elf, jako że przywołała mi piosenkę Frąckowiak. Oczywiście nie jej podtekst erotyczny, ale zapadnięcie w serce. Tak, to było sedno tej znajomości. I co najważniejsze -miała w sobie tajemnicę, czyli coś w posiadaniu czego jest coraz mniej ludzi. Elf istotnie jest niewielka i chociaż nie wygląda - przekroczyła czterdziestkę. Stąd pewnie Jej nieufność i być może pobłażliwość w stosunku do nowej osoby, bo co też ja mogę wiedzieć o świecie i ludziach. Pewnie niewiele. To niewiele jednak wystarcza na szybką i zwykle celną ocenę. Mała Elf na pierwszy rzut oka okazała się bystra, zdystansowana do siebie i rzeczywistości, co dawało jej w środowisku dużą przewagę. Wytwarzała, bowiem między sobą, a drugim człowiekiem coś na kształt ściany, przez którą trudno było się przebić. Kurtuazyjna, miła rozmowa - owszem, ale na coś więcej, coś co pozwalałoby zajrzeć nieco głębiej w duszę - trzeba się liczyć z trudnościami. Pozostaje zatem zbieranie strzępów informacji i układanie ich w całość, takie puzzle z tematem "człowiek". Mała Elf ma niewiele swojego życia, mnóstwo czasu poświęca innym. Ale to chyba wybór. Pół-wybór, pół-ucieczka od pustego domu, w którym nawet samotnicy z przekonania, czasami czują się zbyt osobni. Ale Mała Elf poddaje się bardzo rzadko, właściwie wcale. Na zewnątrz trzyma fason i pielęgnuje stalowy charakter dziewczyny z gór, która po prostu musi być silna. Podobno ma zdolności manualne - umie zrobić patchworkową narzutę i uszyć kostium Piotrusia Pana. Potrafi dużo więcej, ale się boi, co ewidentnie kłóci się z Jej pochodzeniem. Płynie w niej przecież niemiecko-rumuńska krew. I w żadnej z nich nie ma strachu. Na szczęście nie poddała się miejscu i ludziom, stąd dryfuje sobie spokojnie obok, zupełnie niezależna i samoswoja. Wielokrotnie zastanawiałam się ile w Niej tej niemieckiej dyscypliny, a ile bałkańskiej wolności i co wygrywa w ostatecznym starciu. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że dyscyplina. Bo swoboda, której ma w sobie dużo, a właściwie chyba cała jest wolnością, nadal pozostaje w ścisłych granicach Jej świata. I kwintesencją tej osobowości jest właśnie wolność zdyscyplinowana - nic bardziej odpowiadającego Jej istocie chyba nie ma. Ale szaleństwo, zachłystywanie się życiem też muszą gdzieś istnieć, tylko bardzo głęboko schowane. Może kiedyś w tej ścianie znajdzie się słabszy punkt; w końcu nawet u Herberta za sto, dwieście lat będzie małe okienko.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dobry tytul...ciekawie nakreslona postac. Rzeczywista?

Małgorzata pisze...

Tak, rzeczywista. Dzięki:)

Anonimowy pisze...

:)) Znowu zmieniłaś tekst.Ale pracujesz ostro nad Elfem. Tj. tekstem. Pozdziwiam. Magda

Małgorzata pisze...

Nad Elfem też pracuję, ale jak to elf - się wymyka.