sobota, 2 maja 2009

Sarna

Czasami nie cierpię siebie jako człowieka. Za wygodę, rozpanoszenie w świecie, słowem - egoizm. Kiedyś wracałam pociągiem, tuż przed stacją docelową - Opolem, maszyna zatrzymała się nagłym szarpnięciem w szczerym polu. Ogromne poruszenie wśród pasażerów, w końcu spóźnienie, ciemno, zimno, za miedzą dom a tu trzeba tkwić i nie wiadomo jak długo. Okazało się, że pod koła wpadła sarna. Żyła. Ale to nikogo nie obchodziło. Zatrzymał się pociąg. Stoi. Coś trzeba z tym zrobić. Podjęto zatem próbę przejechania po ciele zwierzęcia, ostrego szarpnięcia do przodu - a nuż pójdzie. Kilkakrotne ostre wyrywanie nie przyniosło żadnego rezultatu, może tylko dodatkowy odgłos łamanych kości, na który raczej nikt w tym zamieszaniu nie zwrócił uwagi. Zwierzę wciąż żyło, o czym przekonywał mnie dziwny skowyt dobiegający z zewnątrz. Konduktorzy próbowali coś podważać, był nawet pomysł odczepienia wagonu, ale ostatecznie stanęło na wezwaniu dodatkowej lokomotywy, która ma pociągnąć cały skład i tym samym uwolnić koła z doczepionego ciała. Ja także byłam zła, bo spore spóźnienie, głód, jutro do pracy na siódmą, więc pewnie krótki sen. Ani przez moment nie pomyślałam o tym, że nie ja, ani nikt z pociągu nie jest w tragicznej sytuacji, że prawdziwy dramat rozgrywa się obok. Ta myśl powróciła dopiero gdy dotarłam do domu, wcale nie tak późno i wcale nie taka głodna. A wspomnienie podróży i tak nie pozwoliło mi zasnąć do rana. O czym mogła myśleć sarna, kiedy leżała tam pod kołami z pogruchotanymi kośćmi i porwanym ciałem? O stadzie z którego uciekała albo do którego spieszyła, o łące, smaku trawy...Zwierzęta ponoć są pozbawione wyobraźni, ale przecież stado, trawa...są, więc to nie wyobraźnia, lecz pamięć, a tę mają doskonałą. Być może w jej głowie pulsowała tylko czarna plama, a może właśnie łąka w najdojrzalszym dniu lata. Czasami odnoszę wrażenie, że zwierzęta wiedzą więcej od nas, że czują podskórnie intencje człowieka. I wybaczają. Ot tak bez zastanowienia i kalkulowania zysków i strat. Ona pewnie też wybaczyła ludziom tę złość na spóźnienie. Ilekroć myślę o tym, że tej nocy moja obojętność mogła zostać mi odpuszczona, czuję wstyd. O tyle większy wobec czystego sumieniem zwierzęcia, niż nawet najbliższego człowieka, który przecież jest stworzony do popełniania błędów. I widzę ją w tym polu, z utkwionym we mnie wzrokiem i z zapasem oddechów na dużo za długą drogę.

1 komentarz:

maĆ...ej! pisze...

Ta sarna, ci ludzie... też czuję wstyd :/ (jeśli wiesz co mam na myśli...)