niedziela, 13 września 2009

Sobotnie poszukiwanie Ariadny



Sudety po czeskiej stronie  zachwycają niemal w takim samym stopniu  jak Tatry, tylko inaczej.
Wczoraj wybrałam się na Zaltman, Koronę Sudetów. Na szczyt wchodzi się  właściwie bezwysiłkowo, spacerując po przepięknych równinach  lub przechodząc przez lasy, które aż kipią od grzybów. Świeże powietrze powoduje, że z człowieka opada napięcie a płuca powoli uwalniają się od śląskiego powietrza, a zapełniają zapachem igliwia wydychanym intensywnie. Szczyt wyłania się niespodziewanie i właściwie klasycznego wspinania  starcza na może kilkanaście kroków, za to widok z wieży jest przepiękny. Nawet wczoraj przy pochmurnym niebie i mgłach oplatających odległe wierzchołki - zachwycał.
Spodobała mi się łagodność tych gór,  ich większa dostępność dla człowieka.  Jak każde miejsce i  Sudety mają swój niepowtarzalny klimat, który sprawia, że chce się tam wracać i poznawać dalej. Niecierpliwie czekam na październik, który w górach dojrzewa najcieplej, rozpalając piętrowo drzewa przed zimą.
Zachwyciło mnie też Skalne Miasto z labiryntami - Górnym i Dolnym w mieście Ostas. Szlak pomiędzy najdziwniejszymi formami skalnymi jest  fenomenalny, człowiek kluczy wąskimi ścieżkami, wspina się, pomaga innym, inni pomagają jemu - jest w tym jakaś metafora życia i Nieustająca Tajemnica. Te kamienne rzeźby to także wielka tajemnica, bo każdy zwiedzający dostrzega w nich inny kształt i dzielenie się, nawet spieranie na odwieczny temat "co Artysta miał na myśli"  każe chylić czoła przed potęgą ludzkiej wyobraźni, która wciąż nieodkryta.

2 komentarze:

Kopacz pisze...

Widziałem Alpy, Pireneje, Bieszczady, Beskidy, Góry Świętokrzyskie ale w Tatrach w życiu nie byłem. Do tej pory nie wiem jakim sposobem.

Małgorzata pisze...

Ja za to nie byłam w Alpach ani Pirenejach:) Wszystko przed nami.