Wczoraj wybrałam się na Zaltman, Koronę Sudetów. Na szczyt wchodzi się właściwie bezwysiłkowo, spacerując po przepięknych równinach lub przechodząc przez lasy, które aż kipią od grzybów. Świeże powietrze powoduje, że z człowieka opada napięcie a płuca powoli uwalniają się od śląskiego powietrza, a zapełniają zapachem igliwia wydychanym intensywnie. Szczyt wyłania się niespodziewanie i właściwie klasycznego wspinania starcza na może kilkanaście kroków, za to widok z wieży jest przepiękny. Nawet wczoraj przy pochmurnym niebie i mgłach oplatających odległe wierzchołki - zachwycał.
Spodobała mi się łagodność tych gór, ich większa dostępność dla człowieka. Jak każde miejsce i Sudety mają swój niepowtarzalny klimat, który sprawia, że chce się tam wracać i poznawać dalej. Niecierpliwie czekam na październik, który w górach dojrzewa najcieplej, rozpalając piętrowo drzewa przed zimą.
Zachwyciło mnie też Skalne Miasto z labiryntami - Górnym i Dolnym w mieście Ostas. Szlak pomiędzy najdziwniejszymi formami skalnymi jest fenomenalny, człowiek kluczy wąskimi ścieżkami, wspina się, pomaga innym, inni pomagają jemu - jest w tym jakaś metafora życia i Nieustająca Tajemnica. Te kamienne rzeźby to także wielka tajemnica, bo każdy zwiedzający dostrzega w nich inny kształt i dzielenie się, nawet spieranie na odwieczny temat "co Artysta miał na myśli" każe chylić czoła przed potęgą ludzkiej wyobraźni, która wciąż nieodkryta.
2 komentarze:
Widziałem Alpy, Pireneje, Bieszczady, Beskidy, Góry Świętokrzyskie ale w Tatrach w życiu nie byłem. Do tej pory nie wiem jakim sposobem.
Ja za to nie byłam w Alpach ani Pirenejach:) Wszystko przed nami.
Prześlij komentarz